Wind of change
Sometimes in the winds of change we find our direction...
Długo rozmyślałam nad słowami mamy, jednak wiedziałam, że w ciąże zajść nie mogłam...
Skąd? Jeszcze jak byłam z Marcinem, po 2 latach związku staraliśmy się o dziecko. Bezskutecznie.
Nikomu o tym nie mówiłam, ale po badaniach wyszło, że w moim przypadku szanse na naturalne zajście w ciąże wynosiły jakieś 10-20 %.
Mało, prawda?
Zdążyłam się z tym pogodzić.
W sobotę wieczorem wróciłam do domu. Oczywiście mama nie wypuściłaby mnie bez gołąbków, więc spakowała mi chyba 4 słoiki. Ale będzie wyżerka!
Niedzielnym porankiem tak jak zapowiedział wcześniej, zjawił się u mnie Maciek by zabrać mnie do Zakopanego na obiad do swoich rodziców. Denerwowałam się jakbym miała jechać na zapoznanie z przyszłymi teściami! Nie wiem czemu, ale miałam jakieś dziwne obawy... Przed czym?
-Dlaczego mi nie powiedziałaś, że się zwolniłaś? Dlaczego to w ogóle zrobiłaś?- Kot wpadł do mieszkania wymachując łapami
-Dzień dobry.-spojrzałam na niego- Ty też będziesz mnie teraz męczył? Najpierw Tajner, potem Kruczek, rodzice, Kamil a teraz ty. Błagam, nie teraz!- rzekłam podniesionym tonem- Poczekasz chwilę? Muszę się jeszcze pomalować.
-Nie zmieniaj tematu! To poważna sprawa, przecież nie miałaś powodu by odchodzić. Powiesz co jest grane czy nie?- gadał dalej chcąc dowiedzieć się prawdy, ale ja szybko zniknęłam za drzwiami łazienki zamykając je na patent
-Powiedziałam, nie teraz Kocie!-wzięłam cienie i Mascarę do rąk i rozpoczęłam make-up wpatrując się w wielkie lustro wiszące nad umywalką
-Nie spławisz mnie-stukał do drzwi-Otworzysz, czy nie?
-Jak skończę-rzuciłam
Po 20 minutach wyszłam wyglancowana i wypachniona rozglądając się dookoła. Nie ma go! Gdzie on polazł? Obeszłam przedpokój i salon.
-Odgrzej je sobie a nie zimne wyjadasz-uniosłam brew do góry widząc jak Kocur stoi przy gazówce jedząc zimne gołąbki, które były w rondelku. Przeniósł szybko na mnie wzrok i wytarł usta
-Sama robiłaś? Pyszne...-oblizał się i wytarł dłonie o koszulkę
-Mama mi dała-posłałam mu uśmiech i usiadłam przy stole- Nie gadajmy o pracy, dobra? Jak się zbiorę to ci powiem prawdę, teraz nie naciskaj...-westchnęłam. Brunet ukucnął przy mnie kładąc dłonie na mym kolanie. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz
-Okej...martwię się i chcę ci pomóc.-ujął mą twarz w dłoń i przekręcił ją w swoją stronę. Spojrzał mi głęboko w oczy.- Możesz na mnie zawsze polegać.
Pokiwałam lekko głową i wstałam.
-Dobra, jeźdźmy już! Po 10 jest.-poprawiłam swe ubranie i sięgnęłam po torebkę i kurtkę.
-Ehem-odpowiedział i zeszliśmy na dół.
Po jakiś 2 godzinach jazdy zajechaliśmy pod piękny góralski dom państwa Kotów.
Na dworze było bardzo chłodno, więc szybko pobiegliśmy do środka.
Na wejściu powitała nas ciepło pani Małgosia, mama Maćka i Kuby.
-Witajcie dzieci! Jak ja się cieszę, że przyjechaliście! Ziemniaczki już się gotują a rosołek na piecu dochodzi-pokiwała głową tuląc mnie a następnie swego syna
-Rafał! Kuba! Już są! Chodźcie.-krzyknęła do swych mężczyzn, którzy szybko zbiegli po schodach na dół. Były fizjoterapeuta naszych skoczków klasnął w ręce
-No synu, cóż za piękna pani z tobą przyjechała-poruszał zabawnie brwiami pan Rafał i ucałował mnie w dłoń. Zawstydziłam się lekko. Maciej podał ojcu i bratu dłoń i na zaproszenie pani Kot poszliśmy do jadalni.
Kuba od początku dziwnie się zachowywał. Patrzył na nas spod byka, mało się odzywał.
Usiadłam przy stole a tuż obok mnie Maciej. Gosia postawiła na stole dużą wazę z rosołem i usiadła a obok niej mąż i drugi syn.
-No to smacznego!-rzekł Rafał Kot i zaczęliśmy jeść
Po pysznej zupie i drugim daniu na stole pojawił się czekoladowy tort. Nie miałam już miejsca, ale deser wyglądał tak apetycznie, że nie potrafiłam sobie odmówić!
-Natalko, mam winko własnej roboty, napijesz się ze mną?-zaproponowała Małgorzata a ja z nieśmiałością pokiwałam głową
-Poproszę, jedna lampka nikomu jeszcze nie zaszkodziła-uśmiechnęłam się lekko a Maciej szepnął do taty:
-Masz tam jakąś połóweczkę?
-Ba-mrugnął okiem Kot i z barku wyjął alkohol i trzy kieliszki. Żona natychmiast zmroziła go wzrokiem
-Rafał no! Przy niedzieli wódka? Wina się napijcie, po lampce i tyle a nie udondlacie się jak PKSy i z Natalią sobie rady nie damy!
-Oj tam mama, na jedną nóżkę tylko.- odparł Maciej chwytając za butelkę i polewając reszcie. Zaśmiałam się upijając łyka wina.
-Ale mocne!-skrzywiłam się, jednak było bardzo dobre i przechyliłam lampkę po raz kolejny. Małgosia usiadła naprzeciwko
-Uważaj, ostatnio po 3 lampkach nogi zaczęły mi się plątać-roześmiała się a ja razem z nią.
Dzień minął nam bardzo przyjemnie. Faktycznie, wypiłam dwie lampki i potwornie mnie zemdliło. Cały wieczór spędziłam w łazience wymiotując. Chłopaki oczywiście wypili na jedną nóżkę, potem na drugą, żeby równowaga była a i następnie wymyślali przeróżne okazje.
Wyszłam z łazienki strasznie blada i usiadłam na krześle w kuchni podtrzymując głowę rękoma. Mama Maćka natychmiast się zainteresowała.
-Boże, dziecko...co ci? Zatrułaś się? A może to przez to wino!?
-Pewnie tak, dawno nie piłam i niedobrze mi się zrobiło....
-Zrobię ci gorzkiej herbatki!-stwierdziła nastawiając wodę na gazówkę.
Wypiłam i zrobiło mi się lepiej, dużo lepiej jednak od razu poszła się położyć do gościnnego a pani Kot postanowiła zakończyć popijawę na dole.
-No chłopaki! Koniec tego dobrego, wódka się skończyła, idziemy spać.- podkasała rękawy podchodząc do męża
-Jusz, jusz koszanie...-mlasnął Rafał próbując polać synowi wódkę jednak nie wycelował i oblał obrus
-Jusz, jusz to wam wystarczy-zaśmiała się głaszcząc małżonka po rameniu- Maciek, chodź na górę, zaprowadzę cię!
-Okej mamuśka...-czknął próbując wstać, ale stracił równowagę i spadł z krzesła
-Maciej!-podbiegła do niego podnosząc go z podłogi-No wam dać alkohol-pokręciła głową- Kuba do salonu na kanapę, bo widzę, że nie dasz rady pójść na górę-rozkazała i powoli ruszyła z Kocurkiem do jego sypialni.
Ułożyła syna jak małego chłopca do łóżka ściągając mu przy tym buty. Maciej nakrył się kołdrą po same uszy.
-Kofam cię-szepnął a jego mama ucałowała go w polik
-Śpij dobrze mały-wyszła. Rafała i Kubę także ułożyła do spania a potem wzięła się za sprzątanie.
Było mi głupio, że nie pomogłam jej, jednak nie byłam w stanie, nie miałam siły. Po dwóch lampkach można się tak załatwić?! To była tragedia... Rano kaca nie było, na szczęście. Za to męczyli się z nim faceci.
___________________________________________
MIAŁ SIĘ POJAWIĆ PO ŚWIĘTACH, JEDNAK WRZUCĘ GO TERAZ GDYŻ W SOBOTĘ PRZYJEŻDŻAJĄ DO MNIE GOŚCIE A PRZEZ CAŁE ŚWIĘTA BĘDĘ MIAŁA TŁUMY W DOMU :)
ŻYCZĘ WAM KOCHANE WSPANIAŁYCH ŚWIĄT, SMACZNEGO JAJECZKA, BOGATEGO ZAJĄCA! :) I MOKREGO DYNGUSA.
_______________________________________
JAK WAM SIĘ PODOBA? W TYM ROZDZIALE POWOLI ZACZĘŁY NASTĘPOWAĆ MAŁE ZMIANY A W NASTĘPNYM BĘDZIE JUŻ WIADOMO JAKIE, CHOĆ PEWNIE SIĘ DOMYŚLACIE:)
POZDRAWIAM, ZAPRASZAM DO CZYTANIA I KOMENTOWANIA A TYM CZASEM :
MONIKA :)
Na jedną nóżkę i na drugą nóżkę hahahaha :D
OdpowiedzUsuńTaki miły i świąteczny rozdział...
Pytałaś również o nowy rozdział u mnie - ukaże się jeszcze przed świętami
jak nie dziś to jutro! Mam nadzieję że jakoś się z tym uporam :)
Pozdrawiam i również życzę Wesołych Świąt!!!! ;*
Dziękuję za miłe słowa! :)
UsuńNo to ja czekam z niecierpliwością Lusia :*
Również pozdrawiam i dziękuję :)
Tak myślałam i nadal myślę, że Natalia jest w ciąży z Morgim. Ale jaja. Maciek i Kuba, oraz ich ojciec mnie rozwalili, najpierw Maciek z gołąbkami, a potem z tą wódką, że on się nie zatruł to cud. Fajny rozdział dał mi dużo radości jak go czytałam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Aldona :)
P.S.
Z okazji nadchodzących świąt życzę Ci dużo zdrówka, szczęścia, spędzenia tego czasu jak najmilej z rodzinką i przyjaciółmi. W lany poniedziałek życzę Ci być była tyle razy mokra, by Ci cuchów w szafie brakło :D
Jeszcze raz pozdrawiam Aldona :)
Nic nie mówię, wszystko w kolejnym rozdziale :P :)
UsuńKurcze, dziękuję za takie słowa! Aż chce się dalej pisać :*
Dziękuję za życzenia i również pozdrawiam :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńAh proszę bardzo. Piszę to co sądzę :) A twoje blogi mi się podobają :D
UsuńPrzyznam się szczerze , że bardzo rzadko czytam opowiadania w której główną rolę odgrywa reprezentacja Polski ... ale to jakoś specjalnie przykuło moją uwagę, jest inaczej , ciekawie... tak domowo.
OdpowiedzUsuńGołąbki , wódeczka , winko ... Rafał i plączący się język... nic nie jest wyemaginowane , naciągane.
Cieszę się , że tu trafiłam !
http://wiaze-z-toba-codziennosc.blogspot.com/
Ann.
A ja się cieszę, że podoba ci się moje opowiadanko :).
UsuńNa pewno do ciebie zajrzę! :)
Pozdrawiam :*