poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Rozdział 11.

Sobotni wieczór. Chłopaki przed ostatnim konkursem w sezonie mieli lekkie fory, więc poszli sobie na halę pograć w siatkówkę razem ze Słoweńcami. Szło im to naprawdę dobrze, czasem zastanawiałam się dlaczego nie zajęli się tym na poważnie. Kamil na ataku był niczym Mariusz Wlazły (jego dobry kumpel, który często bywał na zawodach i pstrykał fotki) a Pieter potrafił bronić najtrudniejsze piłki jak Krzysiek Ignaczak.


Siedziałam na ławce zapisując punkty jakie udało się zdobyć obu drużynom. Byłam naprawdę zachwycona, świetnie się na nich patrzyło jednak co parę minut w mojej głowie pojawiały się sceny z poprzedniej nocy. Szybko starałam się je wyrzucić i zastąpić czymś innym.

-Czytałaś swoją umowę? -zapytał Klimowski siadając obok mnie. Spojrzałam na niego zdezorientowana nie wiedząc o co mu chodzi

-Na początku, raz...nie całkiem...A co?

-Ja nie powiem nikomu, ale jeśli to się wyda to polecisz z hukiem dyscyplinarnie. Związek tego bardzo pilnuje.-mówił cicho rozglądając się czy aby nikt nas nie słucha

-Czego?- odłożyłam zaraz kartkę i długopis na bok

-Członkom sztabu szkoleniowego zabrania się w wchodzenia w jakiekolwiek głębsze związki z podopiecznymi, tu patrz ze skoczkami. I nie tylko z kadry, dla której pracujesz.-podrapał się po brodzie i odchrząknął.

Zamarłam. Jak to? Przeoczyłam coś? Wydawało mi się, że czytałam umowę...pobieżnie...
Co ja mam teraz zrobić? Zwolnić się czy czekać aż sami mnie zwolnią?

-Widział pan coś?-spuściłam wzrok nabierając głęboko powietrza w płuca

-Morgiego jak wychodził rano z twojego pokoju...więcej widzieć  nie musiałem.

-Co ja mam teraz zrobić?-schowałam twarz w dłoniach kiedy łzy napłynęły mi do oczu.

Jedna jedyna noc, głupi błąd, chwila zapomnienia z mojej strony... Całe moje życie zawodowe właśnie w tej chwili mogło legnąć w gruzach.
Zbyszek objął mnie ramieniem i pogłaskał po głowie.

-Nie czekaj... Nie chcę ci mówić co masz robić, zrobisz co będziesz chciała.... Myślę, że wiesz co powinnaś zrobić.

Pokiwałam głową ocierając łzę. Szlag by to!

-Natka! Zapisujesz ty te punkciory, czy nie? - Wiewiór spytał kiedy akurat zagrywał Peter Prevc.

-Nie, sorry zgubiłam się.-odpowiedziałam ocierając nos.-Od drugiego seta zacznęęęęęę... O Matko i córko, Piotrek!-podskoczyłam i podbiegłam do Żyły, który dostał z piłki w twarz i poleciał jak długi do tyłu.

Chłopaki zlecieli się wokół niego a ja z Dawidem ukucnęliśmy przy nim klepiąc go po twarzy.

-Pieter, nic nie jest?-Mustafa oklepywał mu policzki a ten otworzył oczy jakby lekko przyćpany i zaczął:

-Justysiu moja kochana, ale żem dostał w bańkę...-pomamrotał coś łapiąc Kubackiego za twarz. Wszyscy parsknęli śmiechem

-Przynieś jakąś mrożonkę, będę miał guza-dotknął wolną ręką czoła i skrzywił się

-Weź ty, ja nie jestem Justysią- Dawid wstał powstrzymując śmiech

-Dasz radę wstać?-spytałam Żyły a ten po chwili został podniesiony przez kolegów i zaprowadzony na ławkę

Przyłożył sobie lód i było po sprawie. Wyobrażacie sobie dostać piłką pędzącą jakieś 100 km/h w głowę???
Przez moment Wiewiórowi się trochę w głowie pomieszało, bardziej niż zwykle :)



Cały czas myślałam o tym co powiedział mi Zbyszek Klimowski. Wróciłam do pokoju. Thomas nie dał za wygraną. Przyszedł i tym razem nie dał się spławić. Stał twardo i czekał aż w końcu wypowiem się w TEJ sprawie. Nie miałam wyjścia, musiałam choć wiedziałam, że sprawię mu tym przykrość.

-Pogadamy w końcu czy nie?- Morgenstern wyraźnie już zniesmaczony całą tą sytuacją spytał stając przy mnie. Spojrzałam mu głęboko w oczy wzdychając ciężko

-To nie powinno było się wydarzyć.

-Jak to?

-To była...to było...-próbowałam coś powiedzieć błądząc wzrokiem po całym pokoju. Unikałam jego spojrzenia. Przed chwilą widziałam w tych błękitnych oczach nadzieję. Nadzieję na to, że będziemy mogli być razem.

-Nie chciałam tego. To była pomyłka.-wydusiłam tkwiąc oczami w podłodze. To był najbezpieczniejszy punkt.

Thomas nie wierzył w to co właśnie usłyszał. Zrobił krok w tył i przez chwilę milczał.

-Co ty mówisz? Zabawiłaś się mną?! Tak?-wykrzyczał a ja nic. Było mi tak źle i wstyd.

-No odpowiedz do cholery! A ja myślałem, że możemy coś...-pokręcił głową zagryzając wargę

-Nie chciałam cię zranić! To samo wyszło, jest mi naprawdę przykro Thomas...-położyłam dłoń na jego ramieniu jednak on odsunął się

-Sądziłem, że jesteś inna a ty po prostu skorzystałaś z okazji by się tylko pobzykać? Ja pierdolę, nie wierzę...

Należało mi się. Zachowałam się jak ostatnia kretynka, egoistka itd.
Trzasnął drzwiami. Rozpłakałam się i położyłam na łóżku przytulając się do poduszki.
Zawsze to ja byłam tą pokrzywdzoną, zdradzoną a teraz... sama to uczyniłam.
Zraniłam dobrego kumpla. Cholernie go zraniłam.
Pół nocy spędziłam na płakaniu. Rano wstając do pracy miałam podpuchnięte oczy. Nawet nie próbowałam tego zatuszować.


Kamil prowadził po 1. serii konkursowej, ale ponownie zajął 4. miejsce. Wygrał klasyfikację generalną, odebrał kryształową kulę. Długo potem udzielał wywiadów dla telewizji, gazet, radia...Rozmawiał z kibicami.
To był jego sezon, jego dzień. Reszta naszych także zaliczyła dobry występ.
Wróciliśmy do Polski.
Kamil z Ewcią do Zębu, gdzie we wtorek odbędzie się gorące przywitanie mistrza. Jasiek z Angelą i córką do Spytkowic, państwo Żyła do Wisły, Dawid z Klimkiem do Zakopanego a Maciek i ja do Krakowa.

Kiedy tylko znalazłam się w swoim mieszkaniu od razu pobiegłam by poszukać swojej umowy.
Faktycznie, grozi mi zwolnienie dyscyplinarne. Nie mogłam w to uwierzyć. Tak bardzo skomplikowałam sobie życie. Ba, nie tylko sobie.

Zrobiłam herbatę, usiadłam przy stoliku studiując umowę po raz któryś z kolei. Nie miałam wyjścia. Musiałam złożyć wymówienie, bo po dyscyplinarce długo kolejnej pracy bym nie znalazła.

Zaczęłam pisać, darłam kartki jedna za drugą, gdyż ciągle coś źle pisałam. Ciężko mi było, nie chciałam się z nimi rozstawać.

-Co ja im powiem?-spytałam pod nosem gdy skończyłam pisać wymówienie. Nazajutrz postanowiłam zawieźć je do PZNu. Pan Tajner nie był zadowolony z mojego wymówienia.

-Żartujesz sobie? Ale czemu? Czemu chcesz ich zostawić?-pytał trzymając kartkę w dłoni

-Muszę panie Apoloniuszu, nie chcę ale muszę.-usiadłam na krześle i napiłam się kawy, której zrobiła nam sekretarka Tajnera. Oczywiście nie zdradziłam mu dlaczego tak naprawdę odchodzę, podałam że powodem są problemy zdrowotne, ale żadnych nie miałam.


KILKA DNI PÓŹNIEJ

Wzięłam się za wielkie porządki. Mycie okien i te inne. Łukasz właśnie się dowiedział, że od przyszłego sezonu pracować będzie z innym fizjoterapeutą. Zaraz się u mnie zjawił by poprosić bym jeszcze to przemyślała, lecz tu nie było nad czym myśleć.

-Cześć! Właśnie kupiłem parę pączków, wstawiaj wodę na kawę.-Kocurek posłał mi szeroki uśmiech "ładując" mi się do mieszkania. Stanęłam jak wryta uśmiechając się.

-Jasne, wejdź, rozgość się...-parsknęłam śmiechem udając się za nim w stronę kuchni

-Świeżutkie, właśnie przywiezione z marmoladą różaną. Moje ulubione- rozłożył je na talerzu, który wyjął z szafki i nie czekając na nic wlał wodę do czajnika i podpalił gaz.

-Gdzie masz kawę?

-Nad gazówką-wskazałam palcem zerkając na pączki. Wyglądały tak apetycznie! Czułam jakby zaraz ślinka miała zacząć mi lecieć

-O, Prima! Ta jest najlepsza! A masz mleko?- gadał jak najęty sypiąc kawę do kubków

-Mam, w lodówce jest.-pokręciłam z rozbawieniem głową - A cukier koło mikrofalówki jak coś.

-Dobra, mam! - krzątał się jak kura domowa a ja przyglądałam się temu z zaciekawieniem.

Zaparzył Primę, wlał sobie mleko i postawił kubki na stole.

-Łyżeczki!- poderwał się sięgając do szuflady. Szybko chwyciłam za pączka i ugryzłam go.

-Pyszne!-mówiłam oblizując palce- Odebrałeś dyplom?

-Odebrałeś,odebrałeś-uśmiechnął się i napił kawy- Jedziesz ze mną w niedzielę do Zakopanego?-wywalił sięgając po słodkości

-Po co?

-Na niedzielny obiad pani Małgorzaty Kot-poruszał zabawnie brwiami

-Jestem zaproszona?-przechyliłam głowę na bok czekając na odpowiedź

-Tata od tygodnia o niczym innym nie mówi-posłał mi szeroki uśmiech a ja odwzajemniłam mu tym samym.

Spędziliśmy miłe popołudnie. Rankiem wyruszyłam do swoich rodziców do Bełchatowa.




TROCHĘ NIE TAKI JAKBYM CHCIAŁA, ALE POWOLI, POWOLI I COŚ SIĘ ZACZNIE :)
W RAMACH PRZYPOMNIENIA OSTATNIE PODIUM W SEZONIE :


PODIUM KLASYFIKACJI GENERALNEJ:

ZAPRASZAM DO CZYTANIA I KOMENTOWANIA. MONIKA :)


6 komentarzy:

  1. Ale namieszałaś. Znowu :D Ale to mi się podoba. Nasza bohaterka z Kocurkiem zaczyna kręcić, więc jest dobrze. Żyła z jeszcze większym pomieszaniem w głowie?
    - Ja bym się bała... :P Właściwie to Kubacki ma podobny kolor włosów do włosów Justyny, więc się mogło Piotrkowi pomieszać. I znowu te pączki!!! :) Ludzie pomyślą, że nasi chłopcy nic nie robią, tylko pączki żrą. :)) Świetny roździał i muszę Ci powiedzieć, że piszesz w zawrotnym tępie. Pozdrawiam i czekam nn.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie pomyślałyśmy w tym samym momencie o pączkach i tak się złożyło :P
      Kilka pączków nikomu nie zaszkodziło jeszcze :P
      Bo mam lekki napływ weny! Myślę, że kolejny pojawi się pod koniec tego tygodnia i namieszam jeszcze bardziej( tak planuję :) )
      Pozdrawiam !

      Usuń
  2. łoooo to się porobiło... I jeszcze Maciuś *-* Ma ten urok osobisty! Lubię go w tym opowiadaniu!
    Pozdrawiam i przepraszam za mój bardzo "obfity" komentarz ale muszę się uczyć chemii :/
    Buziaki ! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Rozumiem, nauka najważniejsza! :)
      Starałam się by choć jedna postać w tym opowiadanku była pozytywna, a jest nim Kocurek, bez dwóch zdań :)
      Reszta ma coś za uszami :)
      Również pozdrawiam i do następnego :)

      Usuń
  3. Ohohoh , to się porobiło.
    Kotek taki super,
    Morgi taki smutny,
    Natalia taka egoistka.
    Ja taka zaciekawiona dalszymi rozdziałami :* Pozdrawiam , weny : )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Coś się niedługo pojawi ;) Pozdrawiam, dziękuję :)

      Usuń