-Cześć, pokaż to cudeńko-rzekłam wchodząc do sali, w której leżała Ewa. Ucałowałam ją w policzek i od razu skierowałam się do łóżeczka, w którym leżała mała Stochówna.- Czysty Kamil-pogłaskałam ją po policzku. Antosia smacznie spała, była taka słodka i niewinna.
-A tam gadasz, teściowa mówiła, że do mnie podobna.-blondynka zaśmiała się podciągając do pozycji siedzącej-Dzięki, że przyszłaś. To dla Antosi?-spytała wskazując na torebkę z prezentem, którą miałam w dłoni.
-Tak, tak! Kupiłam parę ciuszków, zobacz jakie słodkie.-uśmiechnęłam się na samą myśl siadając przy szpitalnym łóżku. Ewa wyciągnęła je rozkładając koło siebie. Była bardzo zadowolona.
-Cudowne są...
-A jak Kamil? Zeszło z niego to ciśnienie?
-Ja mam nadzieję, choć ciężko mu było dzisiaj wrócić na treningi.
-Nie dziwię się...-pokiwałam lekko głową odgarniając rozpuszczone włosy na bok.
Antosia obudziła się, więc Ewa wzięła ją na ręce i przystawiła do piersi gdzie mała przyssała się do sutka pijąc mleko. Wyglądało to tak słodko. Pomyśleć, że już niedługo ja będę coś takiego przeżywać. Pojawi się w moim życiu takie maleństwo, wielkie szczęście, które totalnie zmieni moje życie.
Posiedziałam tak jeszcze jakąś godzinkę i wróciłam do domu. Mieszkanie było już przygotowane na przyjście Filipa na świat. Tylko łóżeczko czeka na skręcenie, ale za parę dni wpadnie Maciek, który obiecał się tym zająć.
(...)
17. grudnia, w przerwie pomiędzy zawodami a treningiem przyjechał Maciej. Urwał się z Engelbergu specjalnie by mi pomóc i sprawdzić czy wszystko okej. Ewa z Antosią już kilka dni temu wróciły do domu, Kamil chciał nawet z zawodów zrezygnować by być z nimi, ale Ewka mu zdrowo przemówiła do rozsądku i został tam gdzie być teraz powinien. Niedługo są święta. Przytargałam ze strychu swą sztuczną choinkę i ozdoby, ustawiłam ją przy oknie balkonowym i pomału zaczęłam wieszać na niej lampki.
Rozległo się pukanie do drzwi, a jako że nie chciało mi się iść, krzyknęłam:
-Otwarte, wejdź!-i po chwili mym oczom ukazał się Kot. Bardzo zadowolony, podszedł i ucałował mnie w policzek
-A ty już poczekać nie mogłaś, tylko dźwigałaś to wszystko?-wyszczerzył oczy podpierając ręce na biodrach
-Daj spokój, to nie jest aż takie ciężkie.-zaśmiałam się masując się po brzuchu
-Coś nie tak, boli cię?-zaniepokojony złapał mnie pod rękę i podprowadził do kanapy-Usiądź, przyniosę wodę.-rzucił szybko znikając w kuchni, jednak po chwili wrócił ze szklanką napoju. Napiłam się opierając wygodnie.
-Lekarz powiedział, że przy końcówce tak jest, dziecko się obniża.-przymknęłam powieki wzdychając ciężko
-Odpoczywaj, ja dokończę!-rozkazał i wziął się za strojenie zielonego drzewka. Efekt końcowy:niesamowity. Ma chłopak do tego dryg. Po tym poskręcał łóżeczko i postawił je pod ścianą. Byłam mu potwornie wdzięczna, gdyby nie on...nie poradziłabym sobie. Ostatnio zaczęłam czuć się w jego towarzystwie wspaniale, jak prawdziwa kobieta. Maciej zawsze okazywał mi szacunek i wsparcie. Może powinnam się przełamać? Może Ewka znowu ma rację?
(...)
Święta minęły we wspaniałej atmosferze, byłam w Bełchatowie u rodziców, którzy wręczyli mi ogromne paczki z nowiuśkimi rzeczami dla Filipka. Imię wymyślił Maciej, od razu mówię. Spodobało mi się, więc czemu by nie? Poza tym nawet pasuje, Filip Gawroński. Według mnie jak ta lala.
Jako, że zima sroga w tym roku to zbytnio z domu się nie wynurzałam, bo chodniki śliskie, nie posypane piachem, tylko patrzeć jakbym orła wywinęła i by było nieszczęście.
Dziś mamy Sylwestra. Skoczkowie w Ga-Pa, jak zwykle sobie nie poświętują zbytnio a ja mimo zaproszeń Stochowej i Żyły postanowiłam zostać w domu. Czułam się jakoś nieswojo. Brzuch mi się dziwnie napinał, dziecko było jak nigdy spokojne. Wieczorem usiadłam przed telewizorem oglądając Sylwester z Polsatem i zajadając się smakołykami, które akurat miałam w lodówce. Przeszedł mnie okropny skurcz. Wiedziałam, że już czas. Parę dni wcześniej spakowałam torby do szpitala, więc powoli wyłączyłam plazmę, ubrałam się, wzięłam wszystkie dokumenty, torbę i wolnym krokiem, krzywiąc się co jakiś czas z powodu bólu zeszłam na dół przed blok i wsiadłam do samochodu. Akcja porodowa mi się zaczęła a ja samochodem do szpitala. Tak, głupie i ryzykowne posunięcie, ale innego wyjścia nie miałam. W sumie zawsze mogłam wziąć taksówkę, albo poprosić sąsiada, ale ja jak zwykle Zosia Samosia, wszystko sama.
(...)
-Przyj Natalia, przyj!-krzyczała jedna z położnych, ale ja już nie dawałam rady. Nie miałam siły a poród trwał już 16 godzin. Położyłam głowę na poduszce ciężko dysząc, oczy ze zmęczenia same mi się zamykały a Filip ani myślał wyjść.
-To za długo trwa, przynieś zgodę na narkozę i cesarkę.-rozkazał ginekolog, który przyglądał się z boku całej akcji
-Poczekajmy jeszcze, pani młoda, da radę.-odezwała się druga lekarka tej samej profesji sprawdzając zapisy jakiś aparatur
-Nie da rady, nie widzisz, że jest wycieńczona?!-wkurzony facet aż krzyknął kipiąc złością-Podpisze pani zgodę na cc?-nachylił się nade mną głaszcząc mnie po głowie. Ja tylko pokiwałam głową.
(...)
Nic nie pamiętam. Wiem, że mnie uspali i...później słyszałam tylko coś w stylu "Proszę się obudzić, już po wszystkim! Ma pani zdrowego synka". Byłam słaba, nie kontaktowałam zbytnio. Po paru godzinach przywieźli mi Filipa do sali. Był taki spokojny i tak cudownie spał. Jak aniołek, pokochałam go najmocniej jak tylko się da. Można powiedzieć, że się w nim zakochałam, bo skradł me serce w całości. Wiedziałam, że nie ma w nim już miejsca dla nikogo innego. Dla żadnego faceta.
Filip Gawroński, urodzony 01.01.2015 r. o godzinie 14:45. Waga 3.500, wzrost 56 cm, 9 pkt w skali Apgar
(...)
Zadzwoniłam do Macieja, by podzielić się z nim tą informacją. Wiem, ze powinnam najpierw poinformować Thomasa, ale zrobiłam to później. Nie trzeba było długo czekać. Kilka godzin i Kot stoi w drzwiach do sali. Wielki uśmiech na twarzy, przywitał się ze mną by po chwili wziąć Filipa na ręce. Rozmawiał z nim, pocałował go w czółko, głaskał go po policzkach. Jak prawdziwy ojciec. Morgenstern nie przyjechał, bo powiedział, że Alex go nie puści i że zajedzie po TCS do nas. Okej, jak chce.
-Podobny do ciebie.-powiedział siadając przy łóżku. Położył małego obok mnie i przyjrzał się nam bacznie
-Też tak sądzę.-szepnęłam posyłając mu uśmiech
-Jak się czujesz, cesarkę miałaś? -dopytywał zaciekawiony
-Tak, nie mogłam normalnie urodzić, ale wszystko jest dobrze.-odetchnęłam głęboko z ulgą krzywiąc się po chwili odczuwając ból po cięciu
-To najważniejsze...Natka ja chcę być z wami, z tobą. Kocham cię, chcę wychowywać z tobą Filipka.-mówił błądząc wzrokiem po mej kołdrze. Spodziewałam się tego. Wiedziałam, że prędzej czy później to się wydarzy. Wbiłam wzrok w synka głaszcząc go po uszku. Długo milczałam.
_______________________
Przedostatni rozdział :) Ostatni part pojawi się być może na początku przyszłego tygodnia.
Nie mam pomysłów na to opowiadanie, teraz będzie mi ciężko napisać końcówkę, ale postaram się by wyszło dobrze.
Zapraszam do czytania i komentowania.
Pozdrawiam, Monika:*
Końcówka najlepsza. Ha miałam racje Maciek chce być dla Filipka ojcem :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNie potrafię zaskakiwać :D Haha :) Dzięki za komentarz :) :*
UsuńJa się nie zgadzam. Ja nie chce końca opowiadania. Fajny odcinek. Jak zwykle. Mam nadal nadzieje, że Morgi będzie z Natką i Filipkiem. Wiem że Maciek wiele im pomógł i w ogóle ale nie pasuje mi jakoś do nich. Będe tęsknić za tym opowiadaniem. Czekam na następny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Aldona :-)
Jakbym miała pomysły to bym pewnie dalej pisała a tu nic... :(
UsuńEch, no trudno. Pewnie kiedyś jeszcze wrócę do narciarskich opowiadań :P
Dzięki za komentarz! :*